Myślę, że to odpowiedni dział, a więc - dziś gasiłem swoje auto tą śmieszną gaśnicą 1kg. Tym standardowym badziewiem.
Dzisiejszą przygodą chciałem was ostrzec i troszkę bardziej oświecić.
Otóż podczas jazdy, na szczęście była to droga wojewódzka, było gdzie stanąć, a przede wszystkim prędkość była na tyle nie duża, żeby poczuć, że coś się pali w komorze silnika.
Nie, nie było to nic związane z instalacją LPG
Zsunęła się w dół mata wygłuszająca, która jest przyczepiona do ściany grodziowej. Dotknęła wydechu i zaczęła się topić, następnie żażyć.
Po zatrzymaniu się i ostrożnym otwarciu maski, nie było śladu ognia, jedynie siwy, gryzący dym. Nie wiedziałem więc nadal gdzie skierować strumień proszku z gaśnicy. Dopiero po około 5 minutach (zdążyłem w tym czasie wezwać straż pożarną), pojawił się płomień. Nagle, wielkością zbliżony do zaciśniętej pięści.
Gaśnica pracowała około 3 sekundy - płomyczek nadal był widoczny, ale zdecydowanie mniejszy. Zatrzymałem auto, z którego kierowca bez wahania udostępnił swoją 1 kg gaśnicę. Ta pracowała może ze 4 sekundy. Płomień zniknął, ale czułem, że to nie koniec ognia.
Miałem rację - dopiero strażacy z termowizją wskazali dokładne miejsce, w którym nadal się bardzo delikatnie paliło. Porządny strumień wody załatwił sprawę.
Auto po przygodzie odpaliło bez problemu (musiałem, aby skręcić kołami i równo wjechać na lawetę). Jutro porządne oględziny, czy przypadkiem ogień nie podsmażył jakiś przewodów, lub innych ważnych elementów.
Sumując - kto z nas przykłada wagę do tak błachych spraw, jak gaśnica? Jest, kiedyś tam się skończyła jej ważność, leży gdzieś tam w bagażniku.
Ja po tej przygodzie (prawo jazdy mam od 1997 wraz z pierwszym samochodem - nigdy wcześniej nie gasiłem auta), stwierdziłem, że minimalna gaśnica, jaka powinna być w aucie, to 2 kg. I powinna być w miejscu, które jest stałym miejscem, a nie walana z kąta w kąt, lub wciśnięta w czeluście bagażnika. Ja z racji tego, że bardzo lubię ład w aucie, gaśnicę znalazłem wręcz "na pamięć". Coś na zasadzie - idziesz do kibelka w nocy się wylać, pstryczek światła znajdziesz z zamkniętymi oczami. Śmieszne, ale taki nawyk powinniśmy sobie wyrobić z tą cholerną gaśnicą.
Wierzcie mi, widziałem setki filmów, instruktarzy jak postępować w przypadku pożaru w pojeździe (z racji wykonywanego zawodu mam cykliczne szkolenia z tej dziedziny). A mimo to zadziałałem nie na 100% tak, jak mnie uczono. Wkradła się odrobina paniki.
A teraz Wy szanowne koleżanki i koledzy - macie szkolenia z zasad postępowania w przypadku pożaru? Co zrobić najpierw? Jak zminimalizować straty? Większośc z Was na pewno nie.
Zajrzyjcie do bagażnika, sprawdźcie datę przydatności gaśnicy i najlepiej wymieńcie ją na minimum 2 kg. Przymontujcie w jedno miejsce, takie, aby móc ją bez problemu znaleźć nawet w nocy.
I przede wszystkim życzę Wam wszystkim, aby nic takiego Was nigdy nie spotkało
