Z wyegzekwowaniem pieniędzy nie powinno być problemu, no chyba że ubezpieczalnia to jakaś firma krzak

Dobrze, że interweniowała policja, bo różnie mogłoby być w tym przypadku. Odnośnie kwoty, to za jazdę bez uprawnień 500 PLN, za spowodowanie kolizji drugie tyle, łączny mandacik więc pewnie wyszedł 1000 PLN, czyli maks, jaki może wystawić policjant, powyżej tej kwoty kierują sprawę do sądu, a wtedy to może potrwać dłużej. Ubezpieczalnia powinna wypłacić odszkodowanie bez szemrania a do posiadacza polisy (chyba już nawet niekoniecznie prowadzącego pojazd) zgłosić się z żądaniem zwrotu wypłaconego odszkodowania. Koszty dla sprawcy, tak szybko licząc, to na starcie 1000 PLN plus koszt naprawy auta (jeśli będzie to ASO z rozliczeniem bezgotówkowym, to strzelam na jakieś 2500 PLN, ale to oczywiście zależy od zakresu uszkodzeń, bo jak mocno przyładował to i 7000 PLN może nawet wyjść) plus, jeśli poszkodowany będzie się starał o dodatkowe roszczenia, typu uszczerbek na zdrowiu, koszty auta zastępczego bo to nie zawsze jest wliczone bezpośrednio, zależy od warsztatu, który naprawia, no to facio będzie ugotowany, bo cała "impreza" może go wynieść wartość całkiem fajnego, używanego wozidła
